Życie, to nieustannie podejmowanie wysiłku. Jak każdy, tak i ja, staję do walki z przeciwnościami, różnorakimi trudnościami, na które napotykam w wielu codziennych sprawach. Każdy z nas ma ich dokładnie tyle, ile mieści się na jego „krzyżu”. Co zrobić jednak w chwili, gdy trudność przeradza się w cierpienie nie do zniesienia, kiedy wydaje się, że za chwilę wszystko się zawali i runie w otchłań ? Co robić, kiedy nadzieja wypierana jest przez bolesne doświadczenia, a zły duch „szepta” do ucha: „nie dasz rady” ? Jak poradzić sobie w sytuacji przerastającej nasze możliwości, w sytuacji bezsilności ? Znacie, drodzy czytelnicy, takie sytuacje z autopsji ?
Zdarzyło mi się kiedyś, że mroczna perspektywa przybliżała się do mnie bardzo realnie. Katastrofa zdała się być tuż, tuż. Ufność Bogu nie pozwoliła na rozpacz, a mój Anioł Stróż przyniósł natchnie, by w słowie Bożym szukać ratunku. Prosiłem Pana, aby dał mi wskazówki co dalej mam czynić w obliczu kryzysu, nadciągającej katastrofy. Jakie kroki mam podjąć, aby zmienić bieg wydarzeń. Podczas modlitwy otwarłem Pismo Święte w miejscu opisu nadchodzącej klęski ludu Izraela. 2Krn20. Król Jozafat dowiaduje się, że „powstało przeciw tobie(…)wielkie wojsko”, którego potężna armia była już w Engaddi, czyli licząc po dzisiejszych drogach, jakieś 14 godzin marszu do Jerozolimy. „Przerażony Jozafat zwrócił się o pomoc do Pana. Ogłosił też post w całej ziemi Judzkiej.” Jozafat zebrał mieszkańców Judy w świątyni i począł błagać Boga o ratunek. Byli bowiem: „bezsilni wobec tego ogromnego mnóstwa, które na nas napadło.” Po modlitwie Pan przemówił przez Jachazjela, syna Zachariasza; „Nie bójcie się i nie lękajcie się tego wielkiego mnóstwa, albowiem nie wy będziecie walczyć, ale Bóg.” Lud Izraela musiał jedynie wyruszyć na pole walki i tam zająć pozycję. Usłyszawszy te słowa cały lud zaczął wielbić Boga donośnym głosem padając na kolana twarzą do ziemi. Następnego dnia o świcie wyruszyli w kierunku nieprzyjaciela. „Gdy ruszali, stanął Jozafat i rzekł: <<Mieszkańcy Judy i Jerozolimy, posłuchajcie mnie: Zaufajcie Panu, Bogu waszemu, a ostaniecie się, zaufajcie Jego prorokom, a będzie się wam wiodło.>> Potem, poradziwszy się ludu, ustanowił śpiewaków dla Pana, by idąc w świętych szatach przed zbrojnymi wysławiali Go śpiewając: Wysławiajcie Pana, albowiem na wieki jest Jego łaskawość. W czasie kiedy rozpoczęli wznosić okrzyki radości i uwielbienia, Pan zastawił zasadzkę na Ammonitów, Moabitów i mieszkańców góry Seir, wkraczających przeciw Judzie, tak iż się wzajemnie pobili.
Wielka radość była też moim udziałem. Pan w swoim słowie dał mi do zrozumienia co mam czynić w obliczu nadchodzącej klęski. Szybko skomponowałem muzykę do słów Jozafata i zacząłem śpiewać wychwalając Boga. Wiedziałem, że Pan nie da mnie na zatracenie, że wyratuje mnie z sytuacji, która całkowicie przerasta moje możliwości. Muszę jedynie trwać przy Bogu, do niego zwracać się o pomoc. Trwać w moim powołaniu uwielbiając Boga. Muszę trwać, nie mogę uciekać. Nie mogę się bać, a mam być mężny, bo jestem wiernym dzieckiem Boga, który pokona moich wrogów. Chcę wspólnie z braćmi i siostrami uwielbiać Boga, bo uwielbienie, to akt miłości do stwórcy, to śpiew duszy wychwalającej Boga i Jego cudowne Miłosierdzie.
Czy to wszystko możliwe byłoby bez Aniołów ? W historii Jozafata autor w ogóle nie wspomina o Aniołach. Kto pomieszał szyki w Armiach nacierających na Izraela ? Bóg jest wszechmogący, ale po to stworzył Aniołów, aby mogli pełnić Jego wolę. Myślę, że przeciw Moabitom i Ammonitom stanął Anioł Pański, opiekun narodu wybranego, św. Michał Archanioł. Aniołowie najczęściej działają niewidzialni, dlatego też zdarza nam się o nich zapominać. Choć nie widzę mojego Anioła Stróża, to mogę zaobserwować, że dając dobre natchnienia dba o to, abym nie poddał się w chwili, gdy utrapienie ogarnia moją duszę. Wiem już co czynić, aby przezwyciężyć „nieuchronną” klęskę; „Wysławiajcie Pana, bo jego łaska na wieki. Wychwalajcie Pana, Boga naszego, a ostaniecie się. Zaufajcie Jego prorokom, a będzie wam się wiodło.”
Wincenty Podobiński