Jeszcze kilka lat temu mój kontakt z Aniołami ograniczał się do modlitwy, którą większość katolików powtarza od dziecięcych lat w codziennym pacierzu – „Aniele Boży stróżu mój…”. Anioł nie miał w moim życiu większego znaczenia. Muszę przyznać, że w myślach oburzałem się nawet na bliźnich, którzy otaczali się anielskimi figurkami, albo zbyt często odwoływali się do ich interwencji. Wydawało mi się, że obecność anielskich wizerunków, ma być dla nich jakimś tematem zastępczym. Jakąś formą ubogiej, czy też zastępczej religijności. Nie potrafię wyjaśnić dlaczego, ale dziwnie nie przychylnie reagował mój umysł na nazwę „michalici”, albo „michalitki”. Dzisiaj ta sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Mój stosunek do spraw anielskich zaczął się zmieniać się od czasu, kiedy w 2006 roku pojechałem na obóz z Chrześcijańską Szkołą pod Żaglami. Chciałem zapewnić moim dzieciom edukację żeglarską i tak się złożyło, że jedno z dzieci było zbyt młode i wymagało opiekuna, a ja mogłem pojechać na ten obóz w charakterze instruktora żeglarstwa i jednocześnie opiekuna mojego syna. Na obozie poznałem księdza Macieja, który jak się okazało sprawował w swojej diecezji posługę egzorcysty. W rozmowach z księdzem nie dało się pominąć tematu działania złego ducha. Ksiądz opowiadał mi o duchowych i fizycznych ingerencjach demonów w życie osób opętanych. Niekiedy te diabelskie ataki skierowane była również przeciwko egzorcyście. Modliliśmy się z księdzem, aby podczas pobytu na obozie demony nie dręczyły jego podopiecznych. Po powrocie do domu, obejrzałem rekomendowany przez księdza film „Egzorcyzmy Emily Rose”. Już wtedy wiedziałem, że szatan jest bardzo groźny. Bezpośrednio przed projekcją filmu i czytaniem książki modliłem się, aby przyniosła ona taki skutek, który będzie zgodny z Wolą Bożą, tak aby diabeł nie mógł poczynić krzywdy duszy, która chce poznać jego obrzydliwą naturę. Po obejrzeniu filmu zagłębiłem się w lekturę książki o historii opętania prawdziwej bohaterki filmu tego filmu – Anneliese Michel. Lekturę czytałem wnikliwie. Dużo rozmyślałem o trudnych sytuacjach przedstawionych w filmie i książce. Było mi bardzo przykro czytając o cierpieniach tej młodej Niemki i jej bliskich. Poznawanie szatańskiej natury „komuś” nie pasowało. W pewnym momencie zauważyłem, że wieczorami nie jestem w stanie spojrzeć w ciemność za oknem. W nocy nie mogłem poruszać się po domu bez zapalonego światła. Bałem się zobaczyć w ciemności złego ducha. To była taka blokada, która nie pozwalała mi patrzeć w ciemność. W tej ciemności wyczuwałem obecność demona. W tym czasie nie miałem żadnego problemu z zasypianiem i ze snem. Choć po zamknięciu oczu przecież też jest ciemno. Chcę podkreślić, że nigdy nie miałem problemu, aby spoglądać w nocy przez okno. Byłem przekonany, że teraz dzieje się tak za sprawą złych mocy. Myślę, że moja chęć poznania prawdy o szatanie, spotkała się z jego atakiem. Chce on, aby jego nikczemność pozostawała niewidoczna. Podejrzewam, że chciał mnie wystraszyć, abym trzymał się z daleka od tego tematu. Mijały tygodnie, miesiące, a ja dalej nie mogłem patrzeć w mrok za oknem. Wstyd mi było przyznać się przed kimś do tego. W końcu zacząłem prosić Boga : „Panie Jezu, proszę Cię uwolnij mnie od tego”.
W grudniu roku 2007 wchodzę do katolickiej księgarni i widząc ogrom książek zacząłem prosić Matkę Bożą – jak miałem w zwyczaju – aby mi pomogła wybrać to, co będzie dla mnie najlepsze. Kręciłem się po księgarni dobre dwadzieścia minut. Zwykle zapominałem już po takim czasie o tym, że prosiłem Niepokalaną o wybór książki dla mnie. Szukałem czegoś o numerologii, dla mojej podwładnej z pracy, która ma z tym problem. Sięgam na półkę i wybieram maleńką książeczkę „Walczymy z Szatanem” wydawnictwa Michalineum. Ktoś zapyta skąd wiedziałem, że to książka dla mnie. Mechanizm jest stosunkowo prosty. Biorę do ręki , przeglądam i … coś przykuwa moją uwagę na tyle, że nie mogę od tego tekstu oderwać oczu. Przeczytane słowa zdają się zaspokajać jakiś głód. Trafiają w otwarte w mojej świadomości pytania. Ogarnia mnie pragnienie przeczytania treści bez zwłoki. Myśli przyspieszają. Przecież już kiedyś miałem tę książeczkę w rękach. Wtedy pomyślałem, że walka z szatanem, to jakaś skrajność i chyba nie dla mnie. Dziś, muszę to kupić. Po drodze do kasy coś tam jeszcze wybieram. Wychodzę z księgarni i chwilę później prowadząc samochód czytam „Walczmy z Szatanem”! Odkładam tekst na siedzenie tylko przy trudniejszych manewrach pojazdu. W końcu przerywam czytanie i dodaję gazu, aby szybciej znaleźć się w domu i móc kontynuować lekturę. Książka traktuje o duchowej walce apostolatu Rycerstwa Świętego Michała Archanioła. Myśl, że można walczyć ze złym zaczyna przeradzać się w przekonanie, że jeśli mogę walczyć z tym , co jest tak niebezpieczne dla zbawienia dusz, to ja chyba powinienem się tym zająć. Poznając historię Anneliese Michel zwiększyłem świadomość działania mocy ciemności. Wiedziałem ile szkody mogą poczynić siły piekielne. W modlitwie przychodzą myśli: Przecież dla Ciebie, Panie Jezu, zrobię wszytko co nie kłóci się z Twoimi przykazaniami. Dlaczego mam się przyglądać tej walce i nie reagować? Dlaczego to wszystko mój Pan na mnie dopuszcza ?
No dobrze, spokojnie, ja, menadżer w dużej korporacji finansowej miałbym zostać Rycerzem Świętego Michała Archanioła ? Jak zareaguje moje środowisko ? Co na to moja żona, moje nastoletnie dzieci, moi rodzice ? Mąż i ojciec w XXI wieku będzie walczył z diabłami ?! Trzeba się będzie zaangażować w jakieś spotkania modlitewne. Z pewnością, trzeba będzie stanąć w świetle fałszywych i krzywdzących stereotypów o grupach modlitewnych. Nigdy nie należałem do żadnej grupy ludzi zaangażowanych w wierze.
Minęły może dwa tygodnie, podczas których temat anielskiego rycerstwa cały czas był obecny w moich myślach i modlitwie: „Panie Jezu, czy ja mam zostać tym rycerzem, czy Ty tego chcesz?”. Świadomość duchowej destrukcji jaką prowadzi szatan pomaga mi podjąć decyzję. Wyobrażam sobie co musiał przejść nasz Zbawiciel podczas modlitwy w Ogrojcu, gdy moce piekielne robiły wszystko, aby udaremnić akt Zbawienia ludzkości. Tuż po Świętach Bożego Narodzenia w moim „środku” już wiem, że chcę walczyć. Piszę e-mail do Centrali Rycerstwa. Przesyłam tradycyjną pocztą wypełnione podanie. Początkiem marca 2008 otrzymuję wyczekiwaną odpowiedź. Mam zacząć okres sześciomiesięcznej rycerskiej próby ! Chwała Panu ! Zacząłem się modlić za wstawiennictwem Świętego Michała Archanioła, poznawać modlitwę egzorcyzmu prostego. Radość była wielka. Łzy wzruszenia popłynęły z moich oczu, gdy po paru dniach próby rycerskiej i modlitwy do Świętego Michała zdałem sobie sprawę, że mój strach przed spojrzeniem w mrok nocy nieoczekiwanie, całkowicie zniknął ! Mogę patrzeć po zmroku przez okno do woli. Nie ma lęku ! Dokładnie odkąd powierzyłem się opiece Świętego Michała, ta wstydliwa sprawa lęku skończyła się dla mnie. Chwała Bogu ! Muszę podkreślić, że nigdy nie przeszła mi przez głowę myśl, że gdy zostanę Rycerzem, to mój lęk przed demonem i ciemnością minie, a w intencjach tych modlitw w ogóle nie wspominałem o tym moim kłopocie. Święty Michale Archaniele, dziękuję za to wstawiennictwo i opiekę !
Dziś wiem, że szatan może ingerować w nasze życie na tyle, na ile pozwoli mu Bóg Wszechmogący. Dopuszczając zło na człowieka, Pan Bóg czyni to jedynie po to, aby z tego dobro wyprowadzić. Myślę, że Jezus odkrył przede mną częściowo sprawy demonów, aby obudzić we mnie pragnienie obrony bliźnich i siebie przed atakami złego ducha, aby bardziej skupić się na życiu duchowym.
Krzyż, który daje nam do niesienia nasz Zbawiciel, zawsze będzie przez nas do uniesienia, pod warunkiem całkowitego zawierzenia swego istnienia Trójcy Przenajświętszej. Moje doświadczenia wskazują, że dobrze powierzyć wszystkie nasze sprawy Matce Bożej – Tej stojącej z boku, obok krzyża, Niepokalanej Maryi, Królowej Aniołów, która zdeptała głowę szatana. Wiem, że to Ona delikatnie prowadzi mnie przez życie, będąc jakby na drugim planie wydarzeń. To Ona czyni starania, aby moja dusza podążała we właściwym kierunku. Mateńko, Tobie Chwała na Wieki ! Maryja wyprasza dla nas Łaski, a Święty Michał te Łaski nam dostarcza i wstawia się za nami. On i Aniołowie Stróżowie oraz wszystkie chóry anielskie prowadzi bezpośrednią walkę tu na ziemi o Niebo dla ludzi.
14 października 2008 roku zakończyłem próbę rycerską i złożyłem uroczyste przyrzeczenia. Jestem Rycerzem Świętego Michała Archanioła! Mam zaszczyt służyć Panu w Zastępie Rycerzy, pod wodzą Hetmana Wojsk Anielskich, Patrona Kościoła Powszechnego, Świętego Michała Archanioła! Jezu, Chwała Tobie za tę Łaskę! Po powrocie z kościoła gdzie złożyłem swoje przyrzeczenia sięgnąłem po Pismo Święte, aby Pan mógł w ten sposób do mnie przemówić. Otwarłem na słowach: Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenie! Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia! Przylgnij do Niego, a nie odstępuj, abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim. Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie, a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały! Bo w ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu – w piecu utrapienia. Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą, prostuj swe drogi i Jemu zaufaj! (Mądrość Syracha 2:1-6)
Wincenty Podobiński
wrzesień 2010